Sama zastanawiam się czy to szczęście, czy może już wypracowana przez lata umiejętność. Ale tak, tą sukienkę kupiłam w second-handzie. Stan idealny, efekt sukienki moich marzeń został osiągnięty. Na metce ma rozmiar XL, jednak po przewiązaniu w talii skórzanym paskiem pasuje jak idelna oversizowa sukienka na lato.Wspaniale czuję się w tego typu fasonach. Uwielbiam zakładać takie stroje na spacery po mieście kiedy wiatr porusza sukienką nadając jej pięknego kształtu i zwiewności.
Gdyby nie rok 2020, to na pewno ta sesja byłaby zrobiona w Paryżu pod cudowną Wieżą Eiffla o której odwiedzeniu marzę już od dawna. Jednak sądzę żę nasz polski Zamek Królewski na Wawelu też prezentuje się tutaj pięknie.
Dziś specjalny wpis dla wszystkich włosomaniaczek i włosomaniaków. Wiecie o tym, że uwielbiam testować nowośći, a jako blogerka czuję się zobowiazana żeby informować Was tutaj o nowościach właśnie. Szczególnie tych wartych uwagi.
W sierpniu do sklepów Rossman trafiła nowa seria i w ogóle totalnie nowy typ masek do włosów. Wyróżniają się tym, że maski są sprzedawane w jednorazowych saszetkach przedzielonych na pół. W jednej części znajduje się produkt a w drugiej czepek, solidny, wielorazowego użytku.
Co do pomysłu jednorazowych opakowań i załączania poliestrowych czepków do każdej 20 militrowej saszetki podchodzę bardzo sceptycznie. Moim zdaniem planeta jest już tak wysycona poliestrem że wprowadzanie na rynek tego typu nowości nie wpłynie pozytywnie na nasze środowisko. Można było na przykład dodawać czepek gratis do zakupu 5 masek. Lub stworzyć duże 200ml opakowania masek i dołączyć czepek jako dodatek. Sądzę że to o wiele bardziej eco friendly i zapewne tańsze w produkcji.
To tyle o kwestii eko. Wróćmy jednak do masek. Do testów dostałam 4 różne warianty. Maskę Bear Fruits Strawberry, ze słodkim czepkiem w kształcie truskawki. Maskę marki Aussie z czepkiem w australijskie kangury w barwach marki Aussie - czyli biało-fioletowy. Kolejna to wzmacniająca maska z serii Pantene Pro-V oraz ostatnia marki Herbal Essences z aloesem i konopiami.
Do tej pory przetestowałam już 2 z nich.
Maska Bear Fruits Strawberry pachnie tak jak wygląda. Czyli laboratorium uzyskało doskonały zapach soczystej truskawki przy którym się rozpływam. Nakłada się ją bardzo łatwo, wmasowując ją w całą strukturę włosów od nasady aż po końce. Maskę trzyma się na włosach w słodkim truskawkowym czepku przez około 20-30 minut. Po zdjęciu i spłukaniu maski na włosach pozostaje piękny owocowy zapach. Moje włosy były gładkie i błyszczące przez jeden dzień, jednak kolejnego dnia wyglądały na przeciążone i błagały o umycie. Nie wiem jednak jak ta maska sprawdziłaby się w regularnym użyciu, np raz na tydzień. Może przeciążyłaby włosy, a może efekt blasku utrzymałby się dłużej.
Spróbowałam też maski Aussie - gdzie składnikiem aktywnym jest wyciąg z australijskich konopii. Maska ta ma zapobiegac puszeniu się włosów i rzeczywiście tak się dzieje. Od razu po nałożeniu jej na włosy poczułam, że są one mega gładkie, śliskie. Nie miałam problemu z rozczesaniem włosów. Po tej masce moje włosy są świetnie nawilżone, dociążone, nie plączą i nie puszą się. Jestem z niej bardzo zadowolona i jak tylko wypatrzę na rynku ten kosmetyk w dużym opakowaniu to na pewno po niego sięgnę. A czepek zostawiam sobie na pamiątkę.
Tak jak wspominałam na początku posta maski dostępne są w sklepach Rosssman. Obecnie Bear Fruits są w cenach promocyjnych po 19,99zł za sztukę (20ml plus czepek) . Cena regularna tych produktów to 24,99zł za maskę. A maska Aussie jest sprzedawana w cenie 23,49, cena regularna to 29,99zł. Czy to drogo ? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Wam,
Dajcie koniecznie znać czy już mieliście możliwość testować te produkty.
Doszłam właśnie do wniosku, że jest już prawie koniec sierpnia, a u mnie w wersjach roboczych czeka jeszcze tyle fajnych letnich wpisów. Postanowiłam więc to nadrobić, i dziś dodaję moją propozycję na spędzienie weekendu w namiastce tropików. Na południu Polski.
Mowa o legendarnej już Pustyni Błędowskiej. Legendarnej, bo zapewne każdy z nas słyszał o niej na lekcjach geografii. Tak, mamy w Polsce pustynię i jest piękna, idealna wręcz do letnich zdjęć. Położona zaledwie 55 km od centrum Krakowa pełna piasku i usypanych wiatrem wydm.
Moje zdjęcia zrobione zostały od strony miejscowości Chechło, gdzie znajduje się parking, a obok platforma widokowa i niewielka wystawa na otwartym powietrzu opisująca powstanie pustyni i historię z nią związaną.
Odwiedzając pustynię właśnie od tej strony możecie uniknąć dużej ilości turystów. My przyjechaliśmy tam około południa, aby uniknąć cieni na zdjęciach. Razem z nami na tej częśći pustyni było jeszcze tylko kilku turystów. Jednak pustynia jest tak ogromna że każdy z nas bez problemu mógł zachować bardzo bezpieczny dystans covidowy, a także zdjęciowy. Jak widzicie nikt nie wszedł mi w kadr.
Jeśli lubicie miejsca bardziej turystyczne to warto zerknąć na pustynię od strony miejscowości Klucze. Czyli kilka kilometrów przed Chechłem wystarczy skręcić w lewo obok posterunku policji. Droga na tą część pustyni jest oznakowana drogowskazami więc traficie bez problemu. Jest tam platforma widokowa i miejsce do posiedzenia.
Wejście na pustynię jest bezpłatne, co jeszcze bardziej zachęca do odwiedzin.
A teraz kilka słow o moim pustynnym outficie. Rozkloszowana szmizjerka którą mam na sobie pochodzi ze sklepu Mango. Jest idealna na takie warunki pogodowe, ponieważ wykonana jest z lnu, mojego ukochanego materiału na lato o którym już tak wiele tutaj pisałam. Szmizjerka posiada też piękne drewniane guziki, a w pasie przecina ją lniany pasek. Bardzo cieszy mnie fakt, że udało mi się znaleźć tak bardzo eco-friendly sukienkę. Jest ona zbawieniem dla mnie na upały, jestem także pewna, że gdy nie będzie nadawać się już do noszenia nie będzie stanowić zanieczyszczenia dla planety.
Witajcie. Jakie plany na weekend? Kto był już w okolicach Pustyni Błędowskiej opisywanej w Tym wpisie?
Jeśli ciągle szukacie świetnej miejscówki, dobrej na kapryśną pogodę oraz takiej, która nie sprawi problemu nikomu z rodziny to serdecznie polecam Wam wycieczkę do Ojcowa oraz na zamek Pieskowa Skała leżący w pobliżu.
Nie chcę duplikować informacji już dostępnych w internecie. Więc historię Zamku Pieskowa Skała przeczytać możecie pod tym linkiem u Cioci Wikipedii. Na początek trasy polecam Wam serdecznie najpierw odwiedzić Zamek. Dojazd jest bardzo prosty a auto zaparkować można na strzeżonym parkingu tuż pod zamkiem. Bilet wstępu na dziedziniec, do ogrodu włoskiego oraz do muzeów na pierwszym piętrze to koszt: normalny 16 zł, ulgowy 12 zł więcej opcji dostępnych jest tutaj. Bardzo polecam przyjechać tutaj rano bo kolejka po bilety jest długa. Na prawdę warto odwiedzić to miejsce. Sam zamek zachwyca swoim gabarytem i wykonaniem. Krużganki do złudzenia przypominają te znane nam doskonale z Zamku Wawelskiego. A w muzeum podziwiać można wiele oryginalnych dzieł sztuki o których uczyliśmy się z podręczników szkolnych.
Zaraz obok Zamku Pieskowa Skała leży słynna Maczuga Herkulesa Mierząca 25 metrów, o jej powstaniu poczytajcie tutaj . Na żywo wygląda na prawdę majestatycznie. Jeśli zaplanowaliście wyprawę tylko na zamek i do Maczugi Herkulesa to nie potrzebujecie sportowych strojów lub super wygodnych butów. Polecam strój jak na spacer po mieście, bo trudności w chodzeniu nie ma żadnej, a trasa jest bardzo krotka.
Jeśli jednak po wizycie w Zamku chcecie spędzić resztę dnia na świeżym powietrzu to koniecznie załóżcie wygodne buty i wybierzcie się do pobliskiego Ojcowa. Główny szlak mijający największe atrakcje takie jak Kaplica na Wodzie oraz Brama Krakowska można pokonać asfaltem, więc jeśli jesteście fanami rolek czy hulajnogi to świetne miejsce na doskonalenie umiejętności i cieszenie się naturą.
W okolicy Ojcowa znajdziecie też wiele malowniczych miejsc na rodzinny piknik na łonie natury.
Wakacje i lato, jeszcze nie rozpoczęły się na dobre a już trzeba myśleć o ich końcu. Te kilkanaście słonecznych dni lipca i sierpnia sprawiło, że nie sposób było usiedzieć w domu. Odkrywaliśmy pobliskie zakątki Polski kiedy tylko byla na to okazja. Zawitaliśmy z przyjaciółmi do Ojcowia - zobaczyć niesamowitą Maczugę Herkulesa i Zamek Pieskowa Skała. Znalazł się też wolny weekend na wypad na Pustynię Błędowską i do imponujących swoim gabarytem ruin Zamku Ogrodzieniec. Miejsca pełne magii i wspaniałych wspomnień.
Każde takie małe wspomnienie staram się zapisywać w formie zdjęcia, a później drukuję je i umieszczam w dedykowanych albumach.
Tym razem odkryłam na prawdę fajny zamiennik zwykłego albumu. Jest to MoonyBook. Czyli mała, poręczna książeczka z 50 wybranymi zdjęciami z danego miesiąca. Zdjecia można sortować i układać w wybranej przez siebie kolejności. Można je nawet kadrować.
Co miesiąc MoonyLab wypuszcza nową okładkę MoonyBooka, zgodną z obecną porą roku, co sprawia że wspomnienia w nim oprawione wyglądają bardzo stylowo.
Jeśli chcecie spróbować i też zamówić swojego pierwszego MoonyBooka . Wejdźcie na stronę MoonyLab i zapiszcie swoje wspomnienia w tym poręcznym albumie.
Nie byłabym sobą gdybym nie podzieliła się z Wami kodem zniżkowym.
Do 12 Września 2020 na Wszystkie fotoprodukty MoonyLab z kodem KAASJAPL10 otrzymacie 10 % rabatu <3
Nareszcie jest w moich rękach - przesyłka od Pixi Beauty. Cudne, lśniące kosmetyki do makijażu w stylu totalnego Glow! Jak zwykle pięknie i estetycznie zapakowane w duże pudełko w charakterystycznej mietowej barwie. Zawsze gdy otwieram przesyłki od Pixi, mam na twarzy ogromny uśmiech. Dzieje się tak, ponieważ firma dba o to aby paczki były super kreatywne i fotogeniczne. Do tej pory moją ulubioną przesyłką (najkreatywniejszą!) była kolekcja zapakowana w kartoniki przypominające kartony mleka. Super pomysł! Ta przesyłka również bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła - w środku znalazłam ogromną płucienną torbę na zakupy z wyhaftowanym moim imieniem <3 Będzie świetna na codzienne sprawunki załatwiane na pobliskim placu targowym. Pokażę Wam ją na instastory. To tyle wstępu o paczkach od Pixi. Zajrzyjmy do środka ostatniej przesyłki PRowej. W skład zestawu który wlaśnie otrzymałam do testów wchodzi paletka po brzegi wypełniona kosmetykami do konturowania. Róże, rozświetlacze i bronzery w kilku odcieniach zwalają z nóg. Mienią się tak, że każda impreza od tej pory będzie moja, a Sylwestra nie mogę się już doczekać :). Kosmetyki są wystarczająco dobrze napigmentowane, aby nie zrobić sobie nimi krzywdy i nie przesadzić. Są bezwonne i łatwo blendują się z podkładem. W tej tajemniczej przesyłce znalazłam też 2 cienie do powiek w formie sztyftu (również z efektem super glow) a także błyszczyk totalnie mrożący i powiększający usta o pięknym zapachu mięty. Nie jestem fanką malowania oczu, a także nie lubię kleić się od błyszczyków. Nie ważne jakie błyszczyk ma właściwości i nie ważne jak piękny kolor. Błyszczykom mowię stanowcze nie. Po szybkim teście, który przeprowadziłąm dla Was, mogę powiedzieć żę cienie do powiek dobrze się rozprowadzają - jak pasta. Nie wiem czy będą z łatwością łączyć się z innymi kosmetykami, ale ja wolę cienie sypkie. Błyszczyk - dostałam kiedyś jego mini wersję i po spotkaniu z nią stwierdzam że fakt, czuć działanie mięty na ustach, jednak ja zdecydowanie wolę napigmentowane do granic możliwości szminki matowe. Te matowe z Pixi są najlepsze <3 Moim totalnym ulubieńcem tej akcji promocyjnej jest mascara. Nigdy wcześniej nie miałam możliwości testować mascary od Pixi. Mascara ma tradycyjną, niczym nie wyróżnającą się szczoteczkę, jednak bardzo łatwo jest się nią posługiwać, nie skleja rzęs oraz co dla mnie bardzo ważne - łatwo ją domyć na koniec dnia. Warto dodać że kolorówka Pixi nie jest dostępna w Polsce. Można ją kupić na oficjalnej stronie Tutaj.Cienie do powiek i błyszczyk (nieużywane!) sprzedaję więc na moim Vinted TUTAJ, niech komuś dobrze służą.
To moje drugie lato w tym roku, a zdjęcia z tego posta pochodza z tego pierwszego lata, czyli ze stycznia. Wtedy właśnie miałam ogromną przyjemność spędzenia miesiąca na tajemniczej wyspie o nazwie Reunion. Wyspie oceanu, wulkanów i gór. Ta urocza chatka za mną stoi w miejscowości Cilaos. Czyli na wysokości około 1500 m.n.p.m. Żeby tam dojechać musieliśmy pokonać ponad 400 ostrych zakrętów i "wspiąć" się autem po zboczach gór.
Nareszcie i u nas w Polsce jest taka piękna pogoda więc mogę opublikować moją ukochaną sesję i zainspirować Was stylem vintage, który sprawdza się doskonale latem.
Witaj! Jestem Kasia, mieszkam w Krakowie i jestem wielką miłośniczką mody z drugiej ręki. Dlaczego? Ponieważ wierzę w zrównoważony styl życia i chcę pokazać innym, że można wyglądać świetnie, jednocześnie dbając o naszą planetę. Moja pasja to promowanie mody z drugiej ręki, a w tym blogu postaram się zachęcić Cię do przyjęcia tego podejścia w swoim stylu życia. Mam nadzieję, że będziesz tutaj często zaglądać, a razem ze mną dkryjesz, jak wiele niesamowitych stylizacji można stworzyć z odzieży kupionej w second handzie.